Permanentny brak czasu na cokolwiek jest widoczny szczególnie przy dzieciach tzw. high need baby, czyli niemowlętach o szczególnych potrzebach. Teoria high need baby zakłada, że wąska grupa dzieci różni się w rozwoju psychomotorycznym od swoich rówieśników, będąc niezwykle wrażliwymi i wymagającymi stałego kontaktu z rodzicem. Dziecko takie bardzo trudno zasypia, a nawet jak uśnie, to śpi bardzo płytko i byle szmer od razu je budzi. Potrzebuje stale kontaktu z mamą, a najlepiej z jej piersią – i nie chodzi tylko o to, że jest stale głodne. Zwykle chce po prostu czuć bliskość mamy, ale do tego stopnia, że co chwilę „wisi” na piersi. Wszelkie próby odstawienia bądź wprowadzenia jakiegoś porządku czy dyscypliny karmienia kończą się przerażającym płaczem i ogromną rozpaczą. Szloch i złość pojawiają się nawet wtedy, gdy zmienisz rękę, którą głaskasz niemowlaka… Jest jeszcze jedna istotna kwestia, otóż dzieci te zazwyczaj mają jakiś problem z układem trawienia: może to być kolka, może refluks a może niewydolność żołądka. Opis dziecka high need baby pasuje do charakterystyki dzieci z przewagą doszy wata, z tym, że ta przewaga jest bardzo widoczna. Takie dzieci rodzą się i rodziły, z tym, że być może nikt wcześniej nie wpadł na to, by to zjawisko opisać i uszeregować w całym katalogu „nowych” zjawisk dotyczących pierwszych miesięcy życia dziecka.
Według mnie dziecko o podwyższonych potrzebach ma większe szanse urodzić się, gdy:
– wata przeważa w konstytucji jego rodziców
– wata przeważa w konstytucji matki i dodatkowo jest stymulowana w okresie ciąży
– kobieta w ciąży żyje w ciągłym pędzie, jest zestresowana, wiecznie niezadowolona z biegu wydarzeń i otoczenia i charakteryzująca się ewidentnym brakiem równowagi emocjonalnej
– kobieta w ciąży doświadcza na co dzień lęku lub niepokoju o różnym typie i nasileniu, np. strach o utratę pracy, strach o prawidłowy przebieg ciąży, niepokój o los, niepokój o to, co dzieje się w danym momencie ze starszym dzieckiem itd.
– kobieta w ciąży przeżyła jakąś tragedię, np. kłótnie, choroba, śmierć kogoś bliskiego
– kobieta w ciąży czuje się niepotrzebna, ma depresję lub ma problem z samoakceptacją i tłumi emocje w sobie
– kobieta zaszła w ciążę przypadkiem i nie akceptuje dziecka, nie darzy go uczuciem a tłumi te uczucia
– kobieta w ciąży nie odżywia się prawidłowo, spożywając duże ilości suchego i zimnego pożywienia o przewadze smaku słonego, kwaśnego, ostrego lub cierpkiego
– kobieta w ciąży dużo podróżuje, stale zmienia warunki klimatyczne i strefy czasowe, w których przebywa
– kobieta w ciąży nadmiernie uprawia sport lub oddaje się nadmiernej pracy umysłowej
– kobieta stosuje używki i stymulanty w postaci kawy, napojów energetycznych, słodyczy, alkoholu czy papierosów
– mama po urodzeniu dziecka odczuwa stały lęk czy niepokój przed byciem niewystarczająco dobrym rodzicem; boi się, że wszystko, co robi, robi źle
Receptą na dziecko o podwyższonych potrzebach jest… spełnianie tych potrzeb. Tylko okazywanie dziecku odpowiedniej, nie wymuszonej, akceptacji i miłości jest gwarancją, że kolejne 24 godziny z dzieckiem na rękach nie staną się koszmarem ani dla rodzica ani dla dziecka. Emocjonalne sensory dziecka są tysiące razy wrażliwsze od tego, co wyczuwa dorosły. Dziecko od razu wie, że kolejny raz bierzesz je na ręce zła, że się obudziło, jak tylko po trzech godzinach kołysania udało ci się odłożyć je do łóżeczka (oczywiście z pomocą suszarki). I zaczyna coraz bardziej płakać właśnie z tego powodu – wyczuwa, że jesteś stale zła z jego powodu, a co ma na to poradzić, że ciągle boli go brzuszek (o czym ty pewnie nie wiesz, bo jak ma ci powiedzieć jak nie płaczem). Koło się zamyka – ono płacze, bo ma jakiś problem lub potrzebę, którą wyraża bardziej dobitnie niż inne dzieci lub która bardziej mu doskwiera, albo gdy czuje, że jest dla ciebie ciężarem. Ty się denerwujesz setny raz na dzień przystawiając je do piersi wyzwalając przy tym masę negatywnej energii, przed którą ten mały niesamowicie wrażliwy organizm nie ma ucieczki. Broni się płacząc, szlochając, wiercąc i kręcąc łykając przy tym kolejną porcję powietrza, z którego powstają kolki. Płacze dalej, bo ma kolkę itd. itd.
Pamiętaj jedną z fundamentalnych zasad na świecie – wszystko jest energią! Na twoje dziecko wpływa nie tylko energia z pożywienia, ale może przede wszystkim energia pochodząca z emocji i uczuć jakimi je darzysz. Dla twojego malucha tak samo ważna jest chwila przy piersi jak chwila objęcia pełnego miłości i akceptacji (nawet jeżeli płacze). Jeśli w twojej konstytucji przeważa pitta i nie dajesz rady podejść do sytuacji spokojnie, oddaj dziecko mężowi czy mamie i idź na spacer. Ochłoń trochę, weź kilka głębokich oddechów, wyrzuć z siebie negatywne emocje i wróć do karmienia z uśmiechem. Ułatwisz życie i sobie i dziecku. Teoria znów lepiej mi wychodzi niż praktyka, u mnie czasem bywa ciężko:):)
Kilka sposobów na szybkie rozładowanie:
– wypij herbatkę z melisy, ashwagandy, brahmi lub tulsi
– wypij szklankę chłodnej lub zimnej wody
– wypij kilka łyżek soku z aloesu
– idź na krótki spacer
– weź chłodny prysznic, szczególnie długo strumień wody kieruj na stopy
– kopnij lub uderz kilkukrotnie w worek treningowy
Wiąż malucha w chuście – naprawdę to niesamowicie ułatwia życie. Nie dość, że czuje twoje ciepło, to jeszcze masujesz mu brzuszek, pomagasz w rozwoju i pomagasz odbić powietrze zgromadzone w przełyku i dajesz poczucie bezpieczeństwa na które małe wata tak bardzo liczą. I co najważniejsze, wtedy naprawdę głęboko śpią…
Zamiast kłaść dziecko usilnie na plecach czy na boku kładź go na brzuchu – śpi o wiele lepiej. Pamiętaj tylko, żeby cały czas na nie zerkać jeśli jest jeszcze malutkie.
I duuuuuuuużo kanguruj – spijcie razem jeśli masz taką możliwość:)
Jakbym czytała o moim maleństwie. A najgorsze że mąż nie pomaga, wręcz każe odłożyć Małą, bo "jak popłacze sama to się uspokoi" albo "I tak płacze ci na rękach więc odłóż". A wtedy jest jeszcze gorzej. Była już u lekarzy, nawet w szpitalu i wszystko z nią dobrze, przybiera na wadze. Widocznie wata po mnie. Chyba muszę to po prostu cierpliwie przeczekać, już dwa miesiące mamy za sobą to i drugie tyle damy radę.
ah ci męźczyźni… mój na szczęście jest pod tym względem pomocny, ale przychodzą takie chwile, że nawet on nie daje rady. nie, w tym "wieku" sama się nie uspokoi, jak będzie miała 6-7 miesięcy owszem. Taki maluch niestety jeszcze nie za wiele rozumie z zasad tego świata i boi się, a jak mu nie pomożesz niejako wdrożyć się w to życie, będzie miało problemy emocjonalne i stały brak poczucia bezpieczeństwa…
A moja wata tak krzyczała ze nie dałam rady z karmieniem piersią i teraz już karmie mlekiem modyfikowanym. I jest spokojna. A ja żałuję 🙁 Jutro kończy 4 miesiące.
no cóż, tak też bywa. ale przytulaj ją duuuużo w zamian:)